Zmienił się reżyser i razem z nim seria mocno spuszcza z tonu.
Jedynka to absolutny klasyk i film kultowy.
Dwójka to kalka pierwszej części odpowiednio "podrasowana" z uwagi na to, że powstała 8 lat później. Nic nowego nie wnosi oprócz efektowniejszych scen, ale zachowała przynajmniej odrobinę klimatu.
Trójka to rozwałka w stylu "Rambo III". Infantylna fabularnie i strasznie przerysowana. Momentami można uznać tą część wręcz za parodię kina akcji lat '80. Jednak właśnie w tej fantastyczności i kiczowatości tkwi siła tego filmu. Podchodząc na luzie do niego można się kapitalnie bawić :)
Natomiast czwórka...
W filmie brakło mocnych, brutalnych i łamiących pewne tabu akcentów.
Death Wish IV to po prostu zwykły film sensacyjny lat '80 i to niezbyt wysokich lotów. W środkowej części obrazu miałem wrażenie, że postać Kersey'a została wpleciona tylko po to, żeby film sprzedał się jako kolejna część kultowej serii. Wykańczać gangsterów przy pomocy różnych gadżetów(bomba w kształcie butelki wina) mógłby pierwszy lepszy killer albo były komandos...wcale nie trzeba było do tego Mściciela. Jedynie początek i zakończenie(i tak o niebo słabsze niż w poprzednich częściach) mogą dawać podstawy do uważania tego filmu za część serii. Ten film ginie w tłumie podobnie przeciętnych produkcji tamtych czasów. Całkiem dobrze się ogląda, ale ani nie ma klimatu pierwszych dwóch części ani nie widać w nim pójścia na całość jak w trójce.
Ot taki filmik sensacyjny...dałbym 5/10 ale +1 za to że to było nie było część kultowej serii oraz +1 za udział Charlesa Bronsona, więc 7/10.